środa, 17 października 2012

Cechy męskie a cechy żeńskie ..


Rewolucja obyczajowa, która rozpoczęła się na przełomie XIX i XX wieku, dokonuje się obecnie na naszych oczach. Niesie ona ze sobą szereg zmian w naszym dotychczasowym postrzeganiu świata. Jedną z tych zmian jest postrzeganie przez nas pewnych cech uznawanych niegdyś za typowo damskie oraz typowo męskie.
   Co to za cechy? W przypadku kobiet jest to delikatność, subtelność, kruchość, wrażliwość, które tworzą w efekcie pewien subtelny żeński powab kojarzony z kobiecością.
W przypadku mężczyzn, będzie to pewna drapieżność, siła, zdecydowanie, twardość, którą rozumiem jako swoisty hart ducha, słowem zespół cech, który sprawia, że mężczyzna jest po prostu męski.
   Oczywiście można by tutaj wymieniać jeszcze kilka cech przyporządkowanych zarówno kobietom, jak i mężczyznom, ale i tak wiadomo, o co chodzi.
Takie cechy jeszcze do niedawna były dość ściśle utożsamiane z daną płcią.
   Obecnie obserwujemy zjawisko polegające na zatarciu się tych charakterystycznych mentalnych różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami. Objawia się to tym, że kobiety stopniowo nabierają cech wcześniej uznawanych za typowo męskie, zaś mężczyźni - cech kobiecych.
   Obserwuję to z dużą dezaprobatą. Dla mnie kobieta, która przejawia cechy uznawane za typowo męskie jest po prostu mało kobieca. Podobnie jest ze sfeminizowanymi facetami.
   Jak już pisałem niedzisiejszej, nie wyobrażam sobie świata złożonego z ludzi - mentalnych hermafrodytów, dla których jedynym wyróżnikiem płci będą ich zewnętrzne, fizyczne atrybuty. Wcale nie mam ochoty żyć w takim świecie.
   Przy okazji warto zauważyć, że my - mężczyźni jesteśmy obecnie między młotem, a kowadłem. Z jednej strony kobiety szukają w nas cech utożsamianych, jako typowo "męskie", z drugiej zaś chcą, abyśmy byli romantyczni, wrażliwi, czuli i tkliwi. Czy te cechy można ze sobą pogodzić? Z pewnością jest to bardzo trudne. No więc obecnie z jednej strony słychać, że mężczyźni, to rozmiękczone, sfeminizowane osobniki, tylko przez przypadek zaopatrzone w jakieś szczątkowe, fizyczne atrybuty męskości, z drugiej zaś - że są to szowinistyczne męskie samce, itp. określenia.
   Przy okazji pojawiło się zjawisko mężczyzn typu "macho", którzy w powszechnej świadomości są na wskroś męscy, ale przy okazji pogardzają kobietami -  Dla mnie to jest patologia. Zgadzam się, że często spotykana. Ale jednak patologia.
   Myślę, że większość mężczyzn szanuje kobiety. Nie mam co do tego wątpliwości. Potrafimy też być odpowiednio wrażliwi i czuli. Jeżeli tego nie okazujemy na co dzień - to dlatego, że wychowano nas na "twardzieli". Ale wcale nie jesteśmy nieczuli. Trzeba tylko umieć się przebić przez nasz zewnętrzny "pancerz".
   Dlatego Drogie Panie - zastanówcie się czego szukacie w nas - mężczyznach. Bo najłatwiej jest krytykować. Pamiętajcie, że wedle buddyjskich wierzeń powrócicie ponownie na ten świat, ale tym razem w ciałach mężczyzn. A wówczas role się odwrócą i to my - przyszłe kobiety, będziemy Was krytykować. No i co wtedy?

niedziela, 7 października 2012

Czy świat wirtualny jest bardziej fałszywy niż realny?


Niektórzy z moich Gości odwiedzających bloga  zaczęli wygłaszać  negatywną opinie na mój temat tak naparwde wgl mnie nie znając  Stało się to już pewną tradycją w moich postach, że co nie którzy mają nie co inne zdanie na dany temat,ok zgadzam się po to jest blog żeby dzielić się własnymi spostrzeżeniami po przez komentarz ale dobrze by było gdyby dana opinia była podparta konkretnymi argumentami a nie wjeżdzając na moją skromną osobę..załozyłem bloga  jak tysiące osób którzy chcą się dzielić z innimi własnymi przeżyciami dnia codziennego .
   W sieci obraz siebie kreuje się słowami. Własnymi słowami. , więc nie traci się czasu i od razu przechodzi do rzeczy, co za tym idzie porusza się naprawdę istotne tematy.    Przyznam się, że będąc w Sieci zachowuję się nie co inaczej niż w realu a wpływa ma na to dużo współczynników o których raczej mówić bym nie chciał .jeżeli coś piszę serio, to staram się pisać prawdę. A ponieważ sam staram się pisać prawdę, to od innych oczekuję tego samego, chociaż oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy zachowują się w ten sposób.
   Spotkałem się z opinią, że ci sami ludzie którzy tu w tak ładny sposób wykazują znajomość "polszczyzny" są na ogół mniej fałszywi w realu, gdyż nie mogą się wówczas ukryć za swoim nickiem. . Aby kłamać nie trzeba się wcale ukrywać za swoim wirtualnym nickiem. Jeżeli by tak rzeczywiście było, to nasz rzeczywisty świat powinien być szczery prawie aż do bólu. W takim razie czemu nie jest?
   Sadzę, że aby kłamać trzeba mieć to w genach. Czyli po prostu być kłamcą. To wystarczający warunek, aby kłamać - obojętnie w realu, czy w wirtualu.
   Moim zdaniem świat wirtualny nie jest bardziej fałszywy niż rzeczywisty. W jednym i w drugim świecie spotykamy się z prawdą i fałszem. W jednym i drugim świecie istnieją bajki, które jak wiadomo, mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Tyle, że w realu nikt nie ma pretensji o te bajki. Po prostu są i już.
   W wirtualnym świecie także pojawia się mnóstwo rozmaitych bajek. Tyle, że nikt ich nie nazwał po prostu "bajkami", choć każdy myślący człowiek powinien zdawać sobie sprawę, że za takie winno się je uważać. Do tej kategorii zaliczyłbym rozmaite "gadulce" z osobami przypadkowo poznanymi w Sieci, teksty pisane na forach oraz czatach towarzyskich, i tym podobne internetowe formy wymiany informacji (aby sprawa była jasna - blogów do tej kategorii nie zaliczam).
   Oczywiście nie twierdzę, że wszyscy tam piszą nieprawdę. Ale ze względu na brak praktycznych możliwości weryfikacji wirtualnych treści powinno się, podobnie jak w ruchu drogowym, stosować tzw. zasadę ograniczonego zaufania.

piątek, 5 października 2012

Szczery człowiek jako wróg publiczny numer jeden


Często jest tak w życiu, że człowiek, który jest szczery w stosunku do innych ludzi (często nawet na ich własną korzyść) uważany jest od razu za wroga. Nawet, jeśli jest się przyjaciółmi ze sporym stażem i zwrócisz komuś takiemu uwagę, to z miejsca zostajesz zepchnięty na drugi plan, bo jak to tak może być, że przyjaciel zwrócił mi uwagę, że nie jest po mojej stronie, co to w ogóle za przyjaciel, tak nie powinno być. Ten schemat dokładnie podobnie przebiega i powtarza się nawet w rodzinie. Wtedy oburzenie sięga zenitu, dochodzi do tego złość, a nawet obrażanie się.
Już nawet Platon mawiał, że "za największego wroga mają ludzie tego, kto mówi im prawdę". Czy to jest normalne? Dla mnie nie, bo przecież często jest tak, że przyjaciel czy ktoś nam równie bliski popełni jakiś afront albo zachowa się brzydko lub ktoś zachował się brzydko względem niego i wtedy mówimy mu, co o tym myślimy, bo chcemy dla niego dobrze, chcemy powiedzieć, jak my to widzimy oraz pomóc mu, a on odbiera to na swoją niekorzyść. Nie mam pojęcia, dlaczego tak jest, ciężko mi to zdzierżyć. Może chodzi o to, że ludzie nie lubią jak się im zwraca uwagę, chcą być uważani za super-hiper-fajnych lub nie znoszą ponosić porażek, a za takie coś uważają prawdę powiedzianą im prosto w oczy przez kogoś najczęściej im bliskiego.
Może warto jednak zastanowić się nad motywami osoby, która nam ją mówi? Może to dla naszego własnego dobra?A może lepiej w ogóle się nie odzywać, tylko czekać aż dana osoba sama przyjdzie do nas po radę?

czwartek, 4 października 2012

Egoizm - współczesny doradca w kontaktach międzyludzkich


Największym problemem współczesnego człowieka jest jego egoizm. To on nie pozwala otworzyć się na drugiego człowieka, zaufać mu i zaprzyjaźnić z nim, uprzednio zagnieżdżając się w naszej głowie i podszeptując słowa, które zawstydziłyby nawet samego diabła.Słowa, które brzmią „On/a chce być lepszy/a ode mnie, chce dla mnie źle, na pewno uważa mnie za gorszego/ą. „ Czy egzystując z takimi myślami, możemy dać sobie szansę na posiadanie prawdziwego przyjaciela? Otóż nie, ponieważ naszym najlepszym przyjacielem jesteśmy my sami, zapatrzeni na swoje potrzeby, swoje odbicie, swoje uczucia i myśli. Chcemy dla siebie jak najlepiej. Chcemy być najlepsi, podziwiani i jesteśmy nastawieni tylko na samych siebie. Nie zauważamy tego, co dzieje się dookoła nas i na potrzeby oraz uczucia drugiej osoby. Jak w takim wypadku możemy stworzyć normalny, zdrowy, pełen zaufania i miłości związek? Miłość to wymiana wszystkiego tego, co pozwala danemu związkowi się rozwijać, iść do przodu, co jest pozytywne w swoim wymiarze i co jest najlepsze dla naszego partnera. To przemożna chęć dawania miłości,poświęcania myśli drugiej osobie oraz poczucie spełnienia, jako osoby kochanej i tej, która kocha. To pokonanie własnego ego, własnego Ja i własnego egoizmu.W zasadzie wszystkie te trzy określenia są synonimami, a jednak odwoławszy się do różnych zdarzeń i sytuacji życiowych mogą znaczyć coś zupełnie odmiennego.
Człowiek jest obdarzony rozumem, jest bytem obdarzonym samoświadomością, uświadamia sobie siebie, swego bliźniego, swoją przeszłość oraz możliwość swojej przyszłości. Człowiek powinien zdać sobie sprawę z tego, że posiada własną świadomość, która nie powinna się odnosić tylko i wyłącznie do własnego Ego. Żyjąc z dnia na dzień w samotności,przekonawszy siebie samego wcześniej, że żaden człowiek nie jest nas wart,wpędzamy się w ramiona samotności i niepokoju, na własne życzenie. Oczywiście,każdy z nas potrzebuje własnej przestrzeni, kiedy samo-świadomie izoluje się wtedy od ludzi, ale przecież taki stan nie trwa bez przerwy i jednak życie „w stadzie” jest częścią naszego istnienia, naszego bytu na Ziemi.

środa, 3 października 2012

Aborcja? Tak czy nie?


Słowo aborcja gorszy od dłuższego czasu, jest wypowiadane z niechęcią, a nawet ze smutkiem. Jedno proste słowo, a budzi tyle skrajnych emocji. Nie można obok tego tematu przejść obojętnie. Każdy po prostu ma na niego swoje własne zdanie. Kiedyś aborcja była swoistym tabu, a teraz coraz częściej debatuje się na jej temat.
To jak z tym jest, jest morderstwem czy jednak nie? Wielu ludzi uważa, że skoro są dorosłymi ludźmi, którzy uprawiają seks i potem dowiadują się o ciąży, mają monopol na to, aby zadecydować, czy po 9 miesiącach dołączy do nich nowy członek rodziny, czy może jednak nie chcą tego dziecka. Stali się jakby samym Panem Bogiem, który decyduje, o nowym życiu. Kiedy chcą to rodzą, kiedy nie chcą usuwają. Znają tylko odpowiedź 'tak' lub 'nie', nie dopuszczając do siebie też innego wariantu, że może jednak już lepiej urodzić i oddać do adopcji? Czasami czytając o takich ludziach, którzy tak się oburzają, mówiąc przy tym: "Jestem dorosła, mam prawo usunąć. To świadoma decyzja". Moim zdaniem tak nie jest, u takich osób dorosłość jest tylko z samej nazwy, nie ma w niej niczego z czynów. Dorosły człowiek to świadomy człowiek, który wie do czego służą zabezpieczenia, skoro nie chce mieć dzieci i który potrafi podejmować mądre decyzje w życiu nie krzywdząc nimi nikogo. A usuwanie nienarodzonego dziecka jest w tym przypadku właśnie taką krzywdą. Niektórzy powiedzą, a to lepsza jest taka matka, która katuje swoje dziecko niż taka, która usuwa ciążę? Dla mnie są to dwie skrajności, zawsze jest coś po środku, są inne rozwiązania, niekoniecznie bardzo drastyczne. We wszystkim, co się w życiu robi, powinno się przede wszystkim używać tego narządu, o którym większość ludzi chyba zapomina - mózgu, bo do tego służy. Dla mnie aborcja powinna być tylko dopuszczona w momencie zagrożenia życia matki i po gwałcie. W innych przypadkach nie, bo świadczy tylko o egoizmie, braku empatii i niemyśleniu. Nie może być tak, że kobieta i mężczyzna uprawiają seks, nie biorąc za niego w pełni odpowiedzialności, a potem idą do ginekologa i mówią: "poprosimy o usunięcie płodu, bo my go nie chcemy", właśnie wtedy ucieka się od dorosłości, zamiast pokazywać ją.

wtorek, 2 października 2012

Przewartościowanie


Doszedłem do wniosku, że w dzisiejszych czasach trudno jest utrzymać związek z jedną i tą samą osobą. Jedni powiedzą: "a co w tym trudnego? wystarczy nie oglądać się za innymi", ale sęk w tym, że nawet nie szukając wrażeń, gdzie indziej, ciężko jest utrzymać tę całą machinę zwaną miłością na właściwym jej miejscu. Dlaczego?
Żyjemy coraz szybciej, czas przecieka nam między palcami, wszędzie nas pełno, mamy mnóstwo obowiązków szkolnych  i nie tylko, gdzie w tym czas dla drugiej osoby, a tym bardziej dla samego siebie? Wydaje mi się, że z biegiem lat człowiek stał się podobny robotom, którym, gdy nałoży się coraz wyższą poprzeczkę, starają się jej dosięgnąć każdym kosztem. Chcemy więcej, jesteśmy wciąż nienasyceni, chcemy mieć osiągnięcia, świetną pracę, masę materialnych rzeczy, od najnowszego telewizora po samochód, zwiedzać świat i żyć na pewnym poziomie. Czasami w całym tym biegu zapominamy o drugiej osobie, z którą tworzymy duet w życiu. Zapominamy o jej potrzebach, przyzwyczajeniach, o tym co nas łączy, o wzajemnej fascynacji, nie pielęgnujemy dostatecznie mocno związku i żyjemy z dnia na dzień, nie zastanawiając się, co jest w życiu najważniejsze.
Kiedyś (nie mówię zawsze)z opowiadań mojej babci życie było prostsze. Człowiek poślubiał odpowiednią osobę, rodził dzieci, mieszkał w zwykłym domku, zajmował się gospodarstwem i nie było tego wszechobecnego teraz biegu. Spokój, harmonia dnia codziennego, życie wartościami takimi jak miłość, rodzina, zdrowie. A teraz? Kasa, kasa, kasa... Nie mówię, że każdy taki jest, ale coraz więcej ludzi goni tylko za tym, co masowe media im podpowiadają, nie używając do tego własnego rozumu. Nie zastanawiamy się nad niczym. Żyjemy tu i teraz. Jutro i tak nadejdzie, ale właśnie, co z jutrem? A jeśli jutro obudzimy się już starzy i samotni? Może wtedy nadejdzie czas na refleksję, ale będzie już za późno.

poniedziałek, 1 października 2012

Związek nie zawsze równa się ślub !


Jak to jest, że niektóre związki trwają kilka a nawet kilkanaście lat i ludzie nigdy nie biorą ślubu, a potem są rozstania, poznajemy kogoś nowego i nagle po niecałym roku decydujemy się na kolejny krok, czyli legalizację związku. Bardzo mnie to zastanawia, bo znam wiele takich przypadków i do końca nie jestem pewny, dlaczego tak się dzieje. Czy problem tkwi w tym, że będąc z kimś w związku nie czujemy się całkowicie szczęśliwi, ale nie umiemy się świadomie do tego przyznać przed sobą i partnerem? A może czegoś nam brakuje w partnerze lub trwającej relacji? Jesteśmy w związku, który w głębi duszy spisaliśmy na straty lub wiemy, że nie powinien mieć on racji bytu, bo pozostało tylko przyzwyczajenie do partnera, do bycia z kimś i ciężko jest nam się przerzucić nagle z trybu "duo" na "solo".

czwartek, 27 września 2012

Jeden ma wszystko, drugi niewiele


Jak to w życiu jest, że niektórym wszystko się udaje, na wszystko mają odpowiedni czas i zdają się jakby przyjmować te dary losu tak od niechcenia? Jakby w ogóle ich to nie ruszało, po prostu biorą, co im życie daje. A drudzy mimo sporego wysiłku, czasu oraz niekiedy pieniędzy w coś włożonego, osiągają niewiele bądź nic. Czy życie jest niesprawiedliwie? A może to niektórzy ludzie nie umieją odpowiednio kierować swoim życiem i za bardzo wszystkim się przejmują? Takich pytań w mojej głowie mnoży się tysiące, bo i tysiące takich historii znam. Nie wiem skąd niektórzy ludzie mają takiego farta. Może po prostu są w czepku urodzeni? Na pewno trzeba się cieszyć tym, co się ma, jednak czasami życie weryfikuje nasze potrzeby i zaczynamy chcieć czegoś więcej, bo i koszty życia się stale podnoszą. Chcielibyśmy żyć spokojnie i gładko, bez zawirowań i ciężkich przeżyć typu: choroba, bezrobocie, bezdomność itd. Dlaczego więc nie zawsze wszystko jest w zasięgu naszych możliwości? Czy naprawdę każdy z nas jest kowalem własnego losu, czy jednak wszystko zależy od odrobiny szczęścia, odpowiedniego czasu i miejsca? Odpowiedź niech każdy znajdzie sam.

środa, 26 września 2012

Smutek :(


Ogarnął mnie smutek, taki inny niż zwykle, czuję się tak jakbym był na świecie sam , z tego powodu chcę abyście zobaczyli mój wiersz, który pisany jest właśnie w czasie smutku, wtedy kiedy w moim zyciu "wszystko"sie waliło:(:(

Kroczę przez życie pewnie, równym krokiem.
Patrząc na Ciebie zaczynam się usmiechać, lecz wywracam sie na prostej drodze.
Ty wtedy, nie patrzysz już na mnie, omijasz mnie jak żebraka , który upadł z barku sił.
Z Twojej twarzy znika usmiech i znikasz także Ty.
Ulotniłaś się?
Może jakieś niewidzialne moce zabrały mi Ciebie?
Tak Ciebie właśnie.Ja nie chę, umrę bez Ciebie!
Pomóż mi, wróć i podaj mi rękę, a znów będziemy szcęśliwi.


To był mój pierwszy wiersz który napisałem ,także proszę o wyrozumiałość :)

wtorek, 25 września 2012

Spoglądając z kosmicznej perspektywy


Od dawna interesuje mnie kosmos. Jest wiele naprawdę fascynujących tworów kosmosu, które mocno oddziałują na moją wyobraźnię. Gwiazdozbiory, mgławice, kwazary, czerwone olbrzymy, białe karły, supernowe, czy też czarne dziury, wszystkie te obiekty, odległe od nas o setki milionów lat świetlnych, jawią się przede mną, jako odległe, tajemnicze i wprost przepiękne. Wszystkie one posiadają na tyle skomplikowaną strukturę, że ludzkość jak dotychczas przyswoiła sobie zaledwie podstawową wiedzę na ich temat. Wydaje mi się, że kosmos kryje w sobie jeszcze setki tajemnic wymagających odkrycia.
Myślę też, że zbadanie owych tajemnic będzie stanowić jeden z głównych celów naszego dalszego rozwoju.
Ale warto sobie uświadomić, że Ziemia i to wszystko, co się na niej znajduje także wchodzi w skład kosmosu. My także. A więc kosmos to także my sami. Stanowimy, co prawda zaledwie mikroskopijną kosmiczną cząstkę, ale w tym wypadku, to nie rozmiar jest przecież najważniejszy.
Najbardziej istotne jest to, że ze wszystkich fascynujących rzeczy, jakie znamy w kosmosie, najbardziej złożonymi tworami jesteśmy my sami!
Pomyślmy przez chwilę - przecież, jak dotąd z wyjątkiem Ziemi, nigdzie w kosmosie nie znaleziono jakichkolwiek śladów ożywionej materii.
Natomiast my sami stanowimy nie tylko materię żywą, ale w dodatku materię myślącą!
Dzięki temu, ze stanowimy myślącą materię, jesteśmy istotami absolutnie unikalnymi, wręcz cudownymi w swojej wyjątkowości i złożoności.
Krótko mówiąc jesteśmy, jak dotąd, najbardziej skomplikowanymi tworami w całym kosmosie.
Uświadomienie sobie tego faktu pozornie niczego nie zmienia, bo przecież nie uwalnia nas od naszych problemów i kłopotów dnia codziennego. Mimo to jest w tej tezie coś niezmiernie krzepiącego, co mnie osobiście pozwala spojrzeć na wiele spraw z innej, kosmicznej perspektywy. I wydaje mi się, że nasze sprawy postrzegane z takiej perspektywy wyglądają jednak zupełnie inaczej, niż z tej naszej codziennej - ziemskiej.
Dlatego warto czasem na istotę rzeczy popatrzeć nie z ziemskiego, ale z kosmicznego punktu widzenia.
A wtedy nasze ziemskie sprawy postrzegane z perspektywy ogromnego kosmosu, mogą nabrać w naszych oczach zupełnie innego znaczenia. Nasze codzienne problemy, kłopoty i troski osiągają wówczas tylko ziemskie, a nie kosmiczne rozmiary.

poniedziałek, 24 września 2012

Internet ?


 Bo Internet, Sieć, czy jakby nie nazwać tego środka komunikacji uważam za coś cudownego, za jeden z największych wynalazków, jakie do tej pory wymyśliła ludzkość od początku jej dziejów.
Dla mnie świat wirtualny jest nowym, wspaniałym światem, w który chętnie wkraczam każdego dnia, o każdej porze dnia i nocy, kiedy tylko czas mi na to pozwala. Za każdym razem, gdy w niego wchodzę, to wręcz błogosławię wszystkich tych ludzi, którzy mi to umożliwili.
Bo Internet jest dla mnie Darem Niebios. Nie znam nic bardziej fascynującego, co by mnie pociągało równie silnie. W Sieci mogę znaleźć wszystko, co tylko mnie interesuje. Dla mnie to największa skarbnica wiedzy, z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia.
Sieć jest również nowym, wspaniałym kanałem transferu informacji. Do tej pory umiemy przenosić pliki, które oddziałują na nasz wzrok i słuch, ale już pracuje się nad transferem plików przenoszących bodźce zapachowe, a sądzę, że z czasem opanujemy również transfer plików zmysłu smaku i dotyku. To z pewnością powinno jeszcze bardziej pogłębić nasze doznania.
Czytam wiele opinii wyrażonej także na blogach, że świat wirtualny to ułuda, że liczy się tylko świat rzeczywisty, a ten wirtualny nie jest prawdziwy.
Pytam się - kto i według jakich kryteriów definiuje ową "prawdziwość".
Co jest prawdziwe, a co nie jest?
Słyszę, jak ludzie, którzy kurczowo trzymają się realu argumentują "wirtualny świat istnieje tylko w komputerach".
Oczywiście, że tak. Ale czy to w jakiś sposób ogranicza nasze doznania, bądź tępi doznawane emocje?
Nie - świat wirtualny jest wg mnie pochodną świata realnego. Przecież artykuły, blogi, czy też komentarze piszą ludzie realni, a nie wirtualni! Wszelkie nasze doznania i emocje są jak najbardziej prawdziwe!
Świat wirtualny w moim pojęciu nie ma nic wspólnego ani z wirtualnymi bohaterami bajek dla dzieci, ani też tych filmowych bajek dla dorosłych, jak np. "Matrix". Poza tym, w tym przypadku także jest pewna analogia, bo przecież bajki są także w realnym świecie.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w Internecie czyha również szereg zagrożeń i niebezpieczeństw. Nie podchodzę do niego bezkrytycznie. Ale wiem, że umiem w nim znaleźć wszystko to, co mnie interesuje i raczej nie poddam się globalnemu praniu mózgów. Potrafię oddzielić ziarno od plew.
Nie chcę, aby ktoś odniósł mylne wrażenie, że żyję głównie w wirtualnym świecie, bo tak nie jest. Dość dobrze potrafię oddzielić świat wirtualny od rzeczywistego. Ale doceniając także niewątpliwe uroki naszego rzeczywistego świata, siłą rzeczy dokonuję porównań. I to na ogół świat wirtualny jawi mi się jako bardziej atrakcyjny, niż ten realny. Tam nie ma tych wszystkich okropności, które widzę w realu. Nie ma uczucia głodu, rozpaczy, czy też bólu. Nie ma koszmarnego odczucia gorąca w upalne letnie dni, kiedy siedzisz rozebrany w rozgrzanym betonie, w samym środku miejskiej dżungli. Nie ma przenikającego odczucia chłodu, gdy zimą idziesz mroźną ulicą i wieje lodowaty wiatr. Nie ma okrucieństwa, ani lęku. Nie ma brudu, a jak na razie, nie ma także smrodu.
Fakt, że czasem mozna spotkać chamstwo - lecz jeśli tak, to tylko jego bardziej znośną, bo wirtualną odmianę, z którą radzę sobie całkiem nieźle. Więc jeżeli ktoś mnie spostponuje na jakimś forum, to staram się marginalizować lub unikać takiego osobnika lub po prostu się wylogowuję, a po kilku minutach od takiego zdarzenia, udaje mi sie wrócić do swojego zwykłego stanu emocjonalnego. Natomiast w realu potrafię myśleć o takim zdarzeniu całymi tygodniami.
Myślicie pewnie, że jestem wirtualnym maniakiem?
Chyba jednak tak nie jest - potrafię docenić uroki życia. Tyle, że w jakąś część mojego obecnego życia po prostu wkroczył świat wirtualny.
I bardzo się z tego cieszę :)
Bo to mój nowy, cudowny świat.

niedziela, 23 września 2012

Bo miłość jest najważniejsza !

Miłość,Miłośc i jeszcze raz Miłośc odwieczny temat nie jednego bloga,ale na tym to polega każdy stwierdzenie "Miłośc" rozumie na swój własny sposób ,opisuje je po swoich przykrych lub miłych doświadczeniach miłosnych .
Ale zadajmy sobie pytanie Co to takiego?
Uczucie? Na pewno.
Ale czy coś więcej ?
Jest to na pewno Uczucie silne jak nie najsilniejsze na świecie. Nie ma drugiego tak samo mocnego i potrafiącego zdziałać tak wiele.
Jest wiele rodzajów miłości, a dzielimy je poprzez uczucie które dażymy daną osobę Miłośc może być - Braterska/siostrzana, przyjacielska, matczyna, czy partnerska.
Każda jest tak samo ważna i tak samo mocna.
          Może się wydawać, że ta pierwsza jest słaba albo, że wcale jej nie ma. Błąd. Pomyśl, co byś zrobił, gdyby Twojej małej, wkurzającej siostry, która ciągle zabiera Ci ubrania i rozrzuca przedmioty w pokoju czy też wkurzającego brata który z racji że jest młodszy wykorzystuje to w każdej skali - nagle zabrakło. Nie tęskniłbyś? Nie płakał?
Wątpię,możesz się kłócić,bić,dokuczać sb ale w głebi duszy byś skoczyła za nim w przysłowiowy "ogień". Prawda jest taka, że często niestety nie zauważamy tego dopóki coś się nie wydarzy.jak to mówi kolejne przysłowie  "Mądry Polak po szkodzie" . Z ludźmi zazwyczaj tak jest - nie doceniają tego co mają ,oczy im się dopiero otwierają kiedy  coś   stracą bezpowrotnie. No ale trudno. Trzeba to zmieniać.
          Kolejny rodzaj miłości, to ta do przyjaciela równie ważna jak partnerska. Masz prawdziwego przyjaciela? To najpierw sobie odpowiedz na te pytania :czy możesz powiedzieć wszystko a on Cię nie potępi? ,czy  ufasz mu na 150%?  czy powierzyłbyś mu nawet swoje życie?  czy wskoczyłby za Tobą w ogień, albo osłonił Cię własnym ciałem i dla którego Ty zrobiłbyś to samo? Masz? No to powiedz mi, że go nie kochasz ? . Kochać- to nie zawsze znaczy porządać to znaczy chcieć dla kogoś dobra. Czy chociaż raz życzyłeś mu źle? obgadywałeś go za plecami,No to co z Ciebie za przyjaciel? Prawdziwy przyjaciel to taki, dla którego zaufanie i cząstka duszy i serca, którą dostał od drugiej osoby to świętość. Prawidziwy przyjaciel to skarb, Zapamietaj to <3
          O matczynej innym razem tak, jak o przyjaźni damsko-męskiej.
          No i ta ostatnia, partnerska. Miłość dwóch osób , Bo czy można być ze sobą i nie ufać sobie nawzajem i nie mówić wszystkiego? Wstydzić czy krępować? Pewnie można, tylko czy to naprawdę jest miłość,czy taki związek długo przetrwa ,Raczej Nie,Moim zdaniem lepiej już na starcie powiedzieć że nic z tego nie wyjdzie,niż zranić po czasie kiedy druga połówka jednak coś do cb czuje bez odwzajemnienia z twojej strony. . Bo miłość, to stan ducha, który powoduje całkowite oddanie. Całkowitą lojalność i szczerość. Chęć ofiarowania siebie tej drugiej osobie. Siebie całego. Ze wszystkimi zaletami i wadami. Chęć akceptowania wad i zalet drugiej osoby. Chęć opiekowania się nią i dbania. Miłość, to gotowość na poświęcenia i ustępstwa. Miłość, to pragnienie dobra dla drugiej osoby. Nawet swoim kosztem. Miłość to dzielenie wszystkiego, od uczuć, poprzez przedmioty, na ostatniej porcji gorącej czekolady skończywszy.
         . To wyciągnięcie pomocnej dłoni, żeby znowu wyszła na prostą. Wsparcie bez względu na okoliczności. To mówienie "tak", gdy cały świat krzyczy "nie". To bycie ze sobą na dobre i złe, bo miłość, gdy jest prawdziwa, potrafi zdziałać cuda...

sobota, 22 września 2012

Po co mi Blog ?


Gdy przez ten czas prowadziłem fotobloga poczułem w którymś momencie, że tu nie do końca potrafię krótko opisać wszystko to, co bym sobie życzył.
Jednocześnie zauważyłem, że na niektóre tematy mam całkiem inne spojrzenie, niż inne osoby i to chyba nakłoniło mnie do dalszej zabawy z blogiem nie patrząc już na to że moje wpisy były czytane w kilku tyś wyświetleń dziennie ,myślę że tu będzie podobnie :)
   Po drugie nie chciałem dłużej pozostać anonimowym blogerem , chciałem dać się poznać i nieco szerzej przedstawić prezentowane przez siebie poglądy.
   No i w tym celu założyłem blogspota w którym będę się starał wypowiadać na różne tematy ..będę również liczył na wasze komentarze odnośnie danego wpisu ,co więcej będę starał się odp na każdy komentarz jeśli będzie taka potrzeba.
Nie będę w tym miejscu górnolotnie pisał, ze ten blog pozwoli wam odkryć sens życia i takie tam. Bo wg mnie odpowiedź na ten temat nie kryje się na żadnym blogu.
Ale fakt, że na blogu będę mógł sobie nieco pofilozofować i ten fakt jest dla mnie budujący,a gdy mój wpis pomoże w jakimś sensie inaczej spojrzeć na nie które sprawy to już w ogóle będzie Dobrze:)
 Duzo ludzi mi mówi , że mógłbym obejść się bez tego całego blogowania ,ale ja w głebi duszy potrzebuję się wypowiedzieć publicznie na dany temat, a jesli jeszcze ktoś to docenia to tylko mnie motywuje do dalszej,lepszej pracy:). Nie czuję jakiejś  wewnętrznej potrzeby, by go prowadzić jakiegoś uzależnienia . Blog nie jest dla mnie jakimś psychicznym zaworem bezpieczeństwa, ani niczym takim.
   Odpowiadając na tytułowe pytanie "Po co mi blog?" nie odpowiem jednak, że "do niczego", bo w takim razie to wogóle nie miało by sensu ,od razu można by sobie zadać pytanie po co to założyłem a odpowiedź jest krótka i prosta "by POMAGAĆ".   Przyznam, że wymiana myśli jaka jest prowadzona na blogach, Bardzo mi się podoba do czasu kiedy nie przeradza się to w kłótnie a rozmowa jest prowadzona na odpowiednim poziomie . Właśnie dlatego założyłem tego Bloga .
   Niestety, prowadzenie bloga ma też swoje ujemne strony.
Najbardziej boje się że nie zdołam oddzielić wirtualnego świata od realnego a dokładniej dodaniem dziennie jednej notki która nie będzie wpływała na moje obowiązki które kierują się ku szkole .Ale wciąż nad tym pracuję.
Niestety lub stety, w konfrontacji blog, czy real, zawsze ważniejszy dla mnie będzie ten drugi i tego będę starał się trzymać.
Blog nie może mi przysłaniać mojego całego życia.